Zebrania szkolne
To jest zjawisko, którego powinno się raz na zawsze zabronić. Z przerażeniem dowiedziałem się, że - nawet w obecnej sytuacji pandemicznej - w niektórych szkołach dzieją się organizacyjne zebrania rodziców, co obraża nie tylko sanepid, ale również inteligencję rodziców i nauczycieli.
Ja wiem, zawsze wiedziałem, skąd się te zebrania biorą. Potrzebuje ich ok 10 proc. belfrów i tyle samo sfrustrowanych rodziców, dla których to jest freudowska rekompensata za wiadomo brak czego. Oni perwersyjnie na to czekają, żeby ktoś ich wreszcie wysłuchał, bo musi, w imię emocjonalnego szantażu bycia dobrym tato-mamą (pedagogiem). Pomijam grupę singli, dla których jest to żałosna okazja do nawiązania kontaktu z innymi rodzicielkami-singielkami. Ja o takich przypadkach mitologicznych słyszałem, ale nie widziałem, bo dawno już temu postanowiłem ten rodzaj XIX-wiecznej komunikacji bojkotować, dbając o własne zdrowie psychiczne. Muszę jednak, jako m.in. nauczyciel, uczestniczyć w tzw. radach pedagogicznych, których mechanizm działa na podobnych zasadach.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień