Zieleń lekko niewiosenna
Zzielenieć można tej wiosny w Łodzi zdecydowawszy się na przemieszczanie po naszym mieście. Tradycyjnie, ze złości lub „kwitnąc” w oczekiwaniu na zmianę światła w sygnalizatorach porozstawianych szczodrze tam gdzie trzeba i gdzie nie potrzeba.
Odpowiedzialnym za sterowanie miejskim ruchem jest już nawet tak zielono, iż widzieli legendarną „zieloną falę” na łódzkich ulicach, ale ponieważ niespecjalnie dostrzegli ją pozostali łodzianie, okazało się to, co oczywiste, iż „fali” nie da się tak po prostu „puścić” przez Łódź, a szczególnie jej ciasne i pełne skrzyżowań centrum.
Zieleń będzie więc miała swoje priorytety - bezwzględne (na „aż” ośmiu skrzyżowaniach), względne i jakie się tam jeszcze światło w głowach zapali. Oznacza to, że „zielona fala” jedynie bywać będzie.
Bardzo wolno uczymy się wykorzystywania w praktyce kupionego za 80 mln zł obszarowego systemu sterowania ruchem... Ciepłe uczucia budzi zapowiedź indywidualnego traktowania większości skrzyżowań z sygnalizacją. Ludzkie to takie i mam nadzieję, że doprowadzi do tego, iż przy każdym sygnalizatorze stanie urzędnik, który indywidualnie będzie przeprowadzał pieszych przez jezdnię, a przy okazji pomacha przyjaźnie do kierowców w autach i powie dobre słowo pasażerom „oczka w głowie” władz miasta, przez co najwolniejszego łódzkiego środka transportu- tramwaju (po niedawnej komunikacyjnej rewolucji jeszcze wolniejszego).
Coraz częściej odnoszę wrażenie, że gdyby zlikwidować w mieście nagle wszystkie światła, jeździłoby się szybciej, łatwiej i bezpieczniej. A potem można by sukcesywnie i rozsądnie odbudować cały system od początku. W mieście widać coraz większą panikę wynikającą z panującego chaosu, przykrywaną pr-em i wiceprezydenckim „przepraszam”. Naprawdę z okien magistratu wyglądamy na takich zielonych?