Znowu jesteśmy w tyle za Lublinem
Boeing 737 podchodzący do lądowania na regionalnym lotnisku widziany z obwodnicy miasta na drodze S19. Marzenie, fantasmagoria, kosmos? Bynajmniej. Taki widok to dziś normalna rzecz.
Tyle że 440 kilometrów na południe od stolicy Podlaskiego. Przy stolicy Podkarpacia Białystok, największe miasto w północno-wschodniej Polsce, jawi się niczym ubogi krewny. Gdy podniecamy się odcinkowym pomiarem prędkości w Zwierkach i po raz kolejny - ale tylko dzięki wyrokowi sądu - wróciła dyskusja o aerodromie, rzeszowianie z obwodnicy wschodniej swojego miasta w ciągu drogi S19 mogą zobaczyć odrzutowce podchodzące do lądowania na pobliskim lotnisku w Jasionce.
Takie same widoki na polepszenie dostępności komunikacyjnej w zasadzie spełniają się już w Lublinie. Nie tylko dzięki lotnisku w pobliskim Świdniku, ale i obwodnicy oddanej w ubiegły piątek. 10-kilometrowy odcinek od zachodu wyprowadza ruch do Warszawy na drogę S17. Już od dawna niektórzy specjaliści z Podkarpacia sugerowali, że dla ich regionu to wystarczy. Tak jakby dawali do zrozumienia, że rozbudowa S19 w kierunku Białegostoku nie będzie miała już wielkiego znaczenia.
By tak się nie stało - to teraz najważniejsze misja podlaskiego lobby. W przeciwnym razie wschodnia część naszego regionu wyląduje nie na poboczu, a wręcz w rowie. Być może w ten sposób politycy choć trochę odkupią grzechy zaniechania z przeszłości. Ich konsekwencją jest to, że nawet Lublin ma już obwodnice, podczas gdy Podlaskie babrze się od początku w ich planach.