Żużlowe szkiełko: Bezpieczna jazda
Uratowani. Szybko, zwięźle i na temat, choć było trochę nerwowo. Lakoniczny komunikat i Falubaz odetchnął z ulgą, a wraz z nim żużlowa Polska. Tak, to nie przesada, bo upadek żużla w Zielonej Górze położyłby się cieniem na całej dyscyplinie.
Tymczasem już po strachu i optymiści – uważający się za znawców stosunków zielonogórsko-zielonogórskich - z satysfakcją mogą stwierdzić i powtarzać w nieskończoność „Ja wiedziałem, że tak będzie”.
Południe „wjechało” na licencyjną autostradę. Wehikuł ruszył. Nowi inwestorzy napełnili bak wydając wcale nie małe pieniądze. Gdzieś po drodze wsiądzie kierowca – tu raczej nie będzie niespodzianki – bo znów będzie to sympatyczny pan Marek. Już z nim za kółkiem, po drodze, gdzieś na przedmieściach Torunia dosiądzie się autostopowicz z Ameryki. Na pokładzie będzie sympatycznie i wesoło, więc podróż zapowiada się optymistycznie. Ważne, że na pokładzie są pasażerowie przypominający – zresztą bardzo słusznie - że nadmierna brawura to niekoniecznie dobry pomysł na jazdę.
Na północy niewiele zmian. Kierowca ten sam. Miejsce obok niego zajął – konsekwentnie, zgodnie z planem, na trzy lata – Bartosz Zmarzlik. Siedzenie podgrzewane, w skórze i ze stałym numerem. W pojeździe znane twarze, a w schowku parę złotych na pasażera, który wsiądzie gdzieś w okolicach Leszna. Auto zna, kolegów też, więc problemów z aklimatyzacją nie będzie. Jeszcze tylko parę nowych żarówek, ustawienie świateł i można jechać. O to gdzie pytają we Wrocławiu. Jest samochód, jest kierowca, wszyscy już na pokładzie tylko drogi nie ma. W trasie są torunianie i tarnowianie. Na kołkach gdzieś nad Podkarpaciu stoi zdezelowany wrak, który nie dość, że pusty, to jeszcze grozi mu licytacja. W Rybniku mają auto i znają drogę. Nawet na paliwo nie brakuje. Problem w tym, że ani kierowcy, ani pasażerów. Chętni są, trzeba tylko zrobić odpowiednią selekcję. Daleko w przodzie mknie Leszno. Przewaga ogromna i spokój, bo nawet na fotele z napisem „junior” utalentowanych pasażerów nie brakuje. Co najważniejsze swoich i już znających smak szybkiej jazdy.
Za kilka dni wszystkie pojazdy zostaną skontrolowane. Kilka zostanie natychmiast dopuszczonych do ruchu. Inne dostaną zezwolenie warunkowe. Będą też takie, które uprawnień nie otrzymają. Za tydzień, a oficjalnie za dwa będziemy wiedzieć, kto w jakim wyścigu weźmie udział. Autostrada jest, drogi ekspresowe też, a i po lokalnych jeździć się da. Ważne, by miał kto po nich jeździć.
Na drogach powinno być bezpieczniej. Wprawdzie międzynarodowe przepisy mówią dopiero o roku 2017, ale my nie powinniśmy czekać. Każdy element poprawiający bezpieczeństwo powinien mieć szybką ścieżkę legislacyjną. Wystarczy chcieć i odpowiednie zapisy umieścić w regulaminie. W tym jesteśmy najlepsi na świecie. Wykorzystajmy szansę. „Najbezpieczniejsza żużlowa liga świata” – to brzmi dumnie.