Żużlowe szkiełko: Pewny interes i tania reklama
Dobra promocja za małe pieniądze. Rachunek ekonomiczny zdecydował, że w takich miastach jak Grudziądz i Rybnik postawiono na żużel.
W miarę solidne kluby, godni zaufania działacze i samorządowe pieniądze mogą płynąć wartkim strumieniem. Jeszcze rok, a może dwa lata temu, w obu miastach panowało rozdwojenie sportowej jaźni. W Rybniku mocarstwowe plany mieli piłkarze. To oni wygrywali „walkę” o pieniądze z miejskiej kasy, to oni mieli pierwszeństwo w użytkowaniu obiektu. ROW miast awansować do ekstraklasy z hukiem spadł do drugiej ligi. Piłkarze przegrali szansę, bo na horyzoncie pojawił się pewniejszy interes czyli żużel. Tu nie trzeba wygrywać, by znaleźć się w elicie. Pieniądze zainwestowane w promocję miasta z dużo większą pewnością zwrócą się co najmniej podwójnie. Społeczeństwo dodatkowo otrzymuje rozrywkę na najwyższym krajowym poziomie czyli wszyscy zadowoleni. Przebudowa toru w Rybniku to tylko efekt spostrzeżeń samorządowców. Teraz to piłkarze będą czekać na koniec treningu żużlowców, w końcu to oni dostali pięć razy więcej pieniędzy.
Problemu jednego obiektu nie mają w Grudziądzu, choć w tym samym czasie miejscy decydenci stanęli przed podobnym dylematem. Futbol czy speedway? Olimpia przez długi czas pukała do piłkarskiej elity. Zabrakło niewiele. Dziś to już historia, bo piłkarze przegrali budżetową batalię z żużlowcami. Olimpia – ostatnia drużyna pierwszej ligi – jesienią najprawdopodobniej spotka się z piłkarzami z Rybnika. Inaczej żużlowcy. Batalię w ekstralidze skończyli na ostatnim miejscu, ale z elity się nie wypada i znów do parku Hallera zjadą najlepsze zespoły. To dobrze zainwestowane, w porównaniu do futbolu, niewielkie pieniądze.
Liczby nie kłamią, więc w tym samym kierunku już od jakiegoś czasu podążają większe miasta. Łódź, Kraków, a teraz Poznań. Wydana złotówka przeliczona na liczbę medialnych wskazań produktu – w tym wypadku mówimy o miastach - w żużlu ma najwyższy wskaźnik efektywności. Sportowo ciągle jest gwarancja, że przy obecnych nakładach można niezmiennie być w najwyższej klasie rozgrywkowej. Perspektywa formalnego zamknięcia ligi – nieformalnie już mamy z tym do czynienia – cieszy samorządowych inwestorów. To pewny biznes. Gdy raz na kadencję mocniej sypnąć groszem to i jakiś medal można zdobyć, a i mistrzostwo zdarzyć się może. Promocja jest, a i elektorat usatysfakcjonowany będzie.
Na tym polu piłka nożna przegrywa. Tu nie jest to takie proste, bo w piłkę grają wszyscy, a lidze zamknięcie nie grozi. Kupić miejsca się nie da, o wygraniu ligi nawet nie ma co marzyć. Roczny budżet piłkarskiego klubu z ambicjami to pieniądze, jakimi dysponuje cała żużlowa liga od Leszna po Rybnik. Do piłki garną się tysiące młodych ludzi. Rodzice płacą za szkółki, kluby zacierają ręce i z zysków utrzymują nawet ligowe zespoły. Liczą, że wśród tysięcy znajdzie się jakiś diament, który sprzedadzą za miliony, więc i ten biznes jakoś się kręci. Piłka ma przyszłość, której nie ma żużel. Garstka adeptów, której szkolenie kosztuje krocie. Rodziców nie stać, więc wszystko kręci się wokół tych samych nazwisk czyli żużlowych rodzin.