Żużlowe szkiełko: Probierz dyscypliny
Człowiek to chciałby wszystko wiedzieć. Kibic żużlowy też człowiek, więc i on wiedzę chciałby posiadać.
W sezonie nic nie umknęło jego uwadze. Uważnie oglądał, studiował wyniki i tabele. Przeczytał setki artykułów w prasie codziennej i branżowej. Zajrzał do internetu, przeprowadził dziesiątki rozmów z innymi kibicami i ciągle wie niewiele. Kilka tygodni po zakończeniu rozgrywek nadal nie jest w stanie odpowiedzieć na podstawowe pytanie czyli: kto pojedzie w której lidze.
Weźmy Speedway Ekstraligę. Awans wywalczył klub z Daugavpils, po barażach utrzymała się drużyna z Rzeszowa i jasne. Jasne nie jest i jeszcze długo nie będzie. Liga, a właściwie ligi, to nie tylko rywalizacja na polu sportowym, to także, a może przede wszystkim zmagania finansowe i regulaminowe. Weryfikacja nastąpi dopiero w grudniu, a pełną jasność – odwołania, protesty i pewnie układy też - będziemy mieli z ostatnim dniem roku. Dziwne to wszystko, ale widocznie tak być musi. Najważniejsze by drużyn wystarczyło choćby na dwie ligi. Przykład hokejowego zaplecza elity – tylko dwa zespoły – niech będzie ostrzeżeniem dla całej żużlowej rodziny.
Rodzina spotkała się w Warszawie. Hilton daleko od centrum. Miejsce zacne, a i atrakcji nie brakowało. Kto bowiem przyszedł przed czasem mógł liczyć na autograf piłkarzy reprezentacji. W końcu „jadymy do Francji”, to i świętujemy trochę dłużej. Duch futbolu obecny był przez całą galę. Trenerem roku został Michał Probierz. Szkoleniowiec Jagiellonii nigdy nie dał sobie w kaszę dmuchać, a że charakter twardziela ma, to nikt kartek z nazwiskami podsuwać mu nie będzie. Swoje zdanie ma i kartki nie czytał. Wybrał jak myślał i trenera roku – tego żużlowego znamy. Baron czy Baran - różnica niewielka, ważne że prawdziwy żużel to i na salonach jest.
Ciągnie ten żużel do Warszawy, oj ciągnie. Właśnie rozpoczęła się operacja Stadion Narodowy II. Dobroć organizatorów nie zna granic. W maju w stolicy nie tylko Grand Prix, ale także mecz reprezentacji. Żużlowy weekend za pół darmo, dla wszystkich nabitych w butelkę przed niespełna rokiem. Z punktu widzenia marketingowego pomysł dobry. Pewnie się sprzeda, a emocje już dziś są gwarantowane. Wszyscy bowiem zadają sobie pytanie: „Uda się czy znów się nie uda?”. Zakłady bukmacherskie już zacierają ręce. Elegancko ubrani – dominuje kolor granatowy- stawiają dolary przeciwko orzechom, że tym razem wszystko będzie idealnie. Zadbano o każdy szczegół. Ole Olsen będzie pracował pod okiem Marka Cieślaka i Zenona Plecha. Maszyn startowych ma być tyle, ile wyścigów w Grand Prix, a gdyby tego było mało opcją rezerwową będzie… toruńska Motoarena. Daleko nie jest. Żarty żartami, ale tym razem musi się udać.
Wszyscy pojechali do Australii i nie wiadomo kiedy wrócą. Seniorzy, juniorzy i dziesiątki działaczy z całego żużlowego – małego – świata. Ci ostatni wręczą medale i puchary, rozdadzą dzikie karty i… wrócą. Robota czeka. Licencje, terminarze, a dzień coraz krótszy.
Autor jest dziennikarzem TVP