Chorego z udarem trzeba zawieźć do specjalistów
Co trzeci pacjent z udarem mózgu trafia do zwykłego szpitala zamiast na oddział udarowy, przez co traci czas i szansę wyleczenia.
Tylko na oddziale udarowym czeka na chorego wyspecjalizowany zespół, odpowiednia aparatura, precyzyjna diagnoza i lek, który może mu uratować mózg. Tymczasem aż jedna trzecia pacjentów z podejrzeniem udaru trafia w Polsce na oddziały neurologiczne lub wewnętrzne - wynika z raportu NIK, która kontrolą objęła również szpitale Opolszczyzny.
Dwa oddziały udarowe ma tylko Wojewódzki Specjalistyczny Zespół Neuropsychiatryczny im. św. Jadwigi przy Wodociągowej w Opolu. Ponadto pododdziały udarowe są na neurologii w Nysie i Kędzierzynie-Koźlu.
- Teoretycznie mamy w województwie trzy ośrodki, ale jeśli komuś przydarzy się nieszczęście, objawiające się niedowładem czy zaburzeniami mowy, to radzę nie tracić czasu i jak najszybciej starać się dotrzeć na naszą izbę przyjęć - mówi dr Sławomir Romanowicz, ordynator neurologii i oddziału udarowego A na Wodociągowej.
ZOBACZ Udar mózgu wyleczyli w tydzień
W Opolu już od 2004 roku przy udarach niedokrwiennych podaje się rekombinowany aktywator plazminogenu, który w znacznej mierze odwraca skutki zakrzepu w tętnicy mózgowej. Tromboliza dożylna (stosowana także w Nysie i Kędzierzynie-Koźlu) to nadzieja dla mózgu, pod jednym warunkiem.
- Lek ma okno terapeutyczne, co znaczy, że można go zastosować w ciągu 4,5 godziny od wystąpienia udaru - mówi dr Romanowicz. Jeśli podamy go w pierwszej godzinie, to szansa, że pacjent wyjdzie bez deficytu wynosi 50 procent. Do trzech godzin tylko 1 z 7 pacjentów nie dozna uszczerbku. Im później, tym korzyści z podania leku mniejsze. Opole jest na drugim miejscu (dwa lata temu na pierwszym) w kraju, jeśli chodzi o liczbę tromboliz.
Udar to stan nagły. Zabija (druga po chorobach serca przyczyna zgonów na świecie) i jest pierwszą przyczyną poważnego inwalidztwa.
Zdaniem dr. Romanowicza jeśli karetka wiezie chorego z podejrzeniem udaru do najbliższego szpitala powiatowego, to znaczy, że błąd popełniła jej załoga.
Już 9 lat temu w szpitalu w Opolu opracowano wspólnie z NFZ strategię leczenia udarów niedokrwiennych. NFZ miał zadbać o to, by czas od udaru do igły, czyli podania cennego leku był jak najkrótszy. Źle pojęta oszczędność sprawia, że traci się czas, po upływie którego włączenie skutecznego leczenia staje się niemożliwe.
W 2014 roku na Opolszczyźnie leczenia pacjentów z udarem podjęło się aż 12 świadczeniodawców nieposiadających kontraktu na neurologię.
CZYTAJ Do opolskich prokuratur trafia coraz więcej spraw dotyczących błędów lekarskich