Co w tych tramwajach bydgoskiej Pesy piszczy?
W bydgoskich swingach pękają pantografy. W Częstochowie pękały konstrukcje tramwajów. Pojawiły się głosy, że wozy Pesy są... niebezpieczne dla pasażerów. Co na to Pesa?
Bydgoskie zakłady Pesa wyprodukowały w sumie już 700 tramwajów różnych typów. Pięćset z nich jeździ w Polsce. Firma wygrywa przetargi w kolejnych miastach, bo słynie z niskich cen, powszechnie chwalonych rozwiązań i elastyczności w konstrukcjach. Na przykład na specjalne życzenia motorniczych w Gdańsku bydgoska firma startując do ubiegłorocznego przetargu zmodyfikowała kabiny, montując wygodniejsze fotele, miejsce na rzeczy osobiste, chłodziarkę na napoje, uchwyt na kubek i... radioodbiornik.
Awarie u nas i w kraju
Co z tego jednak, skoro wiele nowoczesnych i dopracowanych - jak zapewnia producent - wozów nękają ciągłe usterki? Maciej Kozakiewicz, prezes spółki Tramwaj Fordon, przyznawał, że w swingach kupionych w ramach kontraktu na budowę najdłuższej linii tramwajowej w kraju były kłopoty z drzwiami i ich oszkleniem od strony motorniczych. Ale to nic wobec awarii, które te tramwaje ciągle nękają. Zdarza się, że trzy wozy pod rząd muszą być holowane do zajezdni na naprawy. Dwa dni temu w swingu na fordońskiej linii urwał się pantograf. Podobne zdarzenie miało miejsce na rondzie Jagiellonów.
Jak Pesa odnosi się do sprawy? Przeczytaj dalszą część artykułu
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień