Jan Miodek: Kwota uchodźców
Ze zdaniami typu „Maksymalna roczna kwota uchodźców jest niezgodna z prawem” spotykam się w mediach od dłuższego już czasu. Pojawiająca się w nich kwota w znaczeniu „liczba, kontyngent” to jedna z bardziej bezmyślnie wprowadzonych w komunikacyjny obieg kalk semantycznych z języka angielskiego. Kalk, czyli dosłownych tłumaczeń.
Bo oto w języku angielskim rzeczownik quota znaczy tyle, co „określona ilość, kontyngent, udział” i nie jest ważne, że w polszczyźnie kwota to „określona ilość pieniędzy, pewna suma pieniędzy”. Najistotniejsze jest to, że skoro zderzają się z sobą te dwa identyczne brzmienia – w angielskim i polskim, to przejmujemy także obce znaczenie, które w odniesieniu do ludzi brzmi w polszczyźnie strasznie, wręcz odczłowieczająco – nie waham się tak powiedzieć.
Skalkowane semantycznie słowo z reguły staje się wyrazem modnym, wypierającym tradycyjne warianty. Do takich należy np. kondycja, tradycyjnie odnosząca się do stanu fizycznego człowieka – zwłaszcza sportowca, a dziś używana też w znaczeniu „sytuacja, stan”, owszem – brutalnie rugująca z komunikacyjnego obiegu te dwa ostatnie określenia. Dziś już nikt w Polsce nie powie i nie napisze o sytuacji finansowej przedsiębiorstwa czy stanie moralnym społeczeństwa. To musi być kondycja finansowa i kondycja moralna (ostatnio widziałem zachętę do dbałości o kondycję paznokci!!!). A jeśli nawet pojawi się stan albo sytuacja, to na wszelki wypadek dodaje się do któregoś z tych określeń „lepszą” kondycję – tak jak w zaproszeniu sprzed paru tygodni na dyskusję o „stanie i kondycji polskiego dziennikarstwa”. – „O stanie i kondycji”, czyli... „o stanie i stanie”. Bardzo to logiczne, prawda?!
Gdy wracałem ostatnio do domu pociągiem, w wagonach wyświetlała się co kilkadziesiąt sekund formuła stacja końcowa: Wrocław Główny, a po niej angielska destination: Wrocław Główny. Ciekawe, jak długo jeszcze utrzyma się owa stacja końcowa – pomyślałem. Bo w biurach turystycznych widzi się już tylko destynację jako cel takiej czy innej podróży – tak jak czytam o ulubionych destynacjach, czyli miejscach wyjazdów na konferencje, spotkania towarzyskie itp. W ten sposób reanimowano wyraz, który – opatrzony kwalifikatorem archaiczności, przestarzałości – można było znaleźć tylko w niektórych słownikach wyrazów obcych.
Niech dopełnieniem dzisiejszego odcinka będzie kilka jeszcze natarczywych kalk: agenda jako „porządek, program, spis, zestaw” (agenda posiedzenia, agenda narady; ostatnio przeczytałem w gazecie: „Agendę europejskich rządów wyznaczają wieczorne serwisy informacyjne”), dedykować w znaczeniu „przeznaczać, wyznaczać” (dostałem kiedyś informację, że do kontaktu ze mną „została dedykowana pani...”!!!), aplikować - „ubiegać się, starać się, prosić”, dramatyczny – „gwałtowny, burzliwy”, agresywny – „podejmujący odważne działania, energiczny, przedsiębiorczy, efektywny, skuteczny”, kariera – „zawód, przebieg, tok pracy zawodowej, bieg życia”.
Autor: Jan Miodek