Jestem Sławek Uniatowski, moi mistrzowie to Zaucha i Wodecki
- Nie jestem polskim Frankiem Sinatrą ani następcą Zbyszka Wodeckiego. Jestem Sławkiem Uniatowskim - mówi wokalista, który po prawie 13 latach na scenie muzycznej właśnie wydał swoją debiutancką płytę „Metamorphosis”.
- Na Twoją debiutancką płytę trzeba było czekać 13 lat. Pewnie nie będę oryginalna, pytając Cię o to - ale dlaczego tak długo?
- Zawsze na to pytanie odpowiadam szczerze, chociaż oczywiście nie chciałbym nikogo krzywdzić. Prawda jest taka, że zaraz po programie „Idol” (w którym w 2005 roku zdobył drugie miejsce - przyp. red.), będąc dwudziestoletnim chłopakiem, podpisałem feralny kontrakt. Nie pokazałem go prawnikowi i musiałem później za to zapłacić. Ten kontrakt uniemożliwił mi robienie tego, co kocham - i to przez wiele lat. Musiałem zmagać się z tym, że nie mogę robić nic na własną rękę, nie mogę nic wydać, bo ogranicza to umowa, pod którą się podpisałem. W końcu, po dziesięciu latach, za porozumieniem stron, osiągając kompromis, udało się zamknąć kontrakt. Od trzech lat jestem wolnym człowiekiem i muszę powiedzieć, że zrobiłem przez ten czas chyba 20 tysięcy razy więcej niż przez poprzednie dziesięć lat.
- Praca nad płytą to były właśnie te trzy lata?
- „Metamorphosis”, bo taki jest jej tytuł, to nie przemiana fizyczna, choć nie ukrywam, że ona też nastąpiła, ale przede wszystkim przemiana człowieka, który przez lata mądrzał i musiał nauczyć się wiele - przede wszystkim pokory. Jest to przekrój lat, podzielony na piosenki. „Każdemu wolno kochać” napisałem, kiedy miałem 22 lata. A ostatnią piosenką, którą napisałem na tę płytę, jest utwór z 2012, więc miałem wtedy 28 lat. I jest to „Honolulu”. Tych utworów mam dużo, piszę cały czas na bieżąco, żeby później mieć z czego wybierać na kolejne albumy. Od razu, kiedy płyta została wydana, zacząłem myśleć o kolejnej.
Czytaj więcej:
- Trudno śpiewa się jego piosenki przed dużą publicznością?
- Czyli druga płyta to nie będą covery?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień