Moim zdaniem: Co nie zabije to wzmocni
Jestem wielkm fanem futbolu. Uważam go za najciekawszy sport na świecie, z którym żaden inny nie może się równać. Mimo tego cieszę się, że to już po mistrzostwach. Skończy się pompowanie, dmuchanie, gadanie jak to nasza reprezentacja była wielka i co byłoby gdyby w meczu w Portugalią miała trochę szczęścia.
Zresztą co tu gadać. Portugalczycy pokazali jak zagrać o całą pulę, a nie czekać na rzuty karne. Zgodnie ze swoją, od lat stosowaną taktyką, w finale trzymałem za nich kciuki, bo jak nie gra Polska, to zawsze jestem za teoretycznie słabszym. Finał nie był wielkim widowiskiem, ale znów pokazał coś za co kochamy futbol. Zespół ustawiany z góry na pozycji przegranego, który jeszcze na początku stracił swego asa, nagle podnosi głowę i nie pęka.
Co ciekawe, podnosi ją coraz mocniej i w efekcie wygrywa, pogrążając faworyta w rozpaczy. Stało się to w myśl zasady: co nas nie zabije, to wzmocni. Czy to nie piękne? Wracając do wspomnianego szaleństwa jakie ciągle trwa wokół naszej reprezentacji. Patrzyłem z lekkim rozbawieniem na to jak w rodzinnych miasteczkach i miastach naszych piłkarzy wspaniale witała ich miejscowa ludność. Pomyślałem, że skoro z takim zadęciem podejmuje się członków ekipy, która odpadła w ćwierćfinale, to co byłby gdybyśmy zagrali o złoto? Albo skoro naszego trenera wychwala się pod niebiosa, to taki szkoleniowiec Portugalii za zwycięstwo w mistrzostwach Europy powinien mieć już dziś pomnik w centrum Lizbony i to z brązu!
Po prostu nasza ekstraklasa z roku na rok podnosi poziom
Wracamy na ziemię. Jutro rusza polska liga. Mam nadzieję, że ci malkontenci, którzy oglądają tylko Barcelonę, Real, Chelsea, ewentualnie Bayern, może spojrzą nieco przychylniej na nasze rodzime rozgrywki. Naprawdę są coraz lepsze. Wiele się zmieniło i to nie tylko pod względem stadionów, otoczki, infrastruktury. Po prostu nasza ekstraklasa z roku na rok podnosi poziom. A to jak grali i co pokazali w mistrzostwach zawodnicy biegający na co dzień po krajowych boiskach jest tego najlepszym dowodem. Tak więc warto popatrzeć na nasze rozgrywki. Chcę zaapelować do tych kibiców, którzy pogardliwie wypowiadają się o naszej lidze, ale nie obejrzeli nawet jednego meczu. Popatrzcie. Naprawdę warto! Tym bardziej, że wasze ukochane mecze w Hiszpanii we Włoszech czy w Anglii zaczynają się o wiele później.
Nasi lekkoatleci podczas mistrzostw Europy rozbili bank i wygrali klasyfikację medalową. Bardzo się cieszę i jestem ostatni, który by umniejszał ich sukces. Bojąc się jednak wybuchu euforii do czego - biorąc pod uwagę zadymę wokół piłki - jesteśmy zdolni, chciałem jednak zgłosić małe uwagi. Po pierwsze w mistrzostwach nie wystartowali Rosjanie, którzy i bez koksu zawsze są mocni. Po drugie wielu zawodników potraktowało mistrzostwa w Amsterdamie jako element przygotowań do igrzysk olimpijskich i w związku z tym wynik uzyskany teraz nie był dla nich najważniejszy. Tam ma być szczyt formy, to będzie najważniejsza impreza. Jeśli w Rio de Janeiro potwierdzimy, że jesteśmy tak mocni to pierwszy krzyknę: hosanna!