Pomoc pogorzelcom - na szóstkę
- Może gdyby ktoś był w domu, zapobiegłby tej tragedii - mówi łamiącym się głosem pani Katarzyna. Ma 39 lat. W piątek z nowo narodzonym synkiem opuszcza szpital w Białymstoku. Ale nie ma domu, do którego mogłaby wrócić.
Pożar wybuchł w sobotę, 30 września. Pani Katarzyna wraz synkiem, który urodził się dwa dni wcześniej, była w szpitalu.
- Mąż przyjechał do nas w odwiedziny. Nie chciałam. Mówiłam mu: Może już nie jedź, trochę odpocznij. Bo przecież jako stróż cały czas pracuje na noce. Ale uparł się. Posiedzieliśmy, pogadaliśmy. I pojechał do domu - relacjonuje kobieta.
W artykule przeczytasz m.in.:
- Relacja rodziny z dnia tragedii
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień