Wybory 2019 - Franciszek Sterczewski: Marzę o wspólnym pieczeniu pizzy przed Sejmem
- Mam wiele marzeń, w tym wspólne pieczenie pizzy przed Sejmem, czy piknikowanie, od którego zaczęła się moja działalność publiczna. Tę energię obywateli chcę wnieść do Sejmu, otworzyć płoty, które w ostatnich latach stanęły na Wiejskiej. Chciałbym również oprowadzać ludzi po izbie posiadającej niesamowitą architekturę, opowiadać im jak tworzone jest prawo - mówi Franciszek Sterczewski, organizator Łańcuchów Światła, który z 20. miejsca na liście Koalicji Obywatelskiej zdobył mandat posła.
Jak się wygrywa wybory z dinozaurami Platformy Obywatelskiej i olimpijczykiem?
Franciszek Sterczewski: Dla mnie to wielki szok, zaszczyt i motywacja na kolejne lata. Wiedziałem, że jest szansa, ale takiego wyniku się nie spodziewałem. Nie chcę się jednak porównywać z innymi kandydatkami i kandydatami, na solidną ocenę, kto i jak pracował przyjdzie jeszcze czas. Wydaje mi się, że wyborcy w Poznaniu premiowali aktywność, świeżość, być może chodziło też o zmianę pokoleniową. Trzeba się zastanowić co to za sygnał i jak tę sytuację na przyszłość poprawiać.
Powinniśmy odświeżyć aktualną klasę polityczną?
W każdej dziedzinie jest potrzebna jakaś zmiana. Kluczem jest jednak język, mam już po dziurki w nosie wojny plemiennej, podziału i polaryzacji, która ma zresztą wpływ na wyniki ostatnich wyborów. Jeśli nie zaczniemy ze sobą rozmawiać i wzajemnie się szanować, skoczymy sobie do gardeł. Ogromnie się tego boję, dlatego misją nadrzędną jest odbudowa języka, kultury dialogu. Chcę dać dobry przykład, pokazać, że można inaczej i nie naparzać się pałką po głowie, a szukać wspólnych mianowników.
Czyli nie zgadzasz się ze stwierdzeniem, że PiS wygrało wybory przez "nierobów ze Wschodu"?
Są one obraźliwe wobec wyborców PiS-u. Szanuję ich wybór, bo wybory są świętem demokracji. Trzeba się zastanowić dlaczego tak głosują i głębokiej refleksji na temat tego, co my zrobiliśmy źle. Potrzebna jest także reforma w nas samych, w naszym zachowaniu w kolejnych kampaniach i pracy przez kolejne cztery lata, po to, by ci ludzie zagłosowali inaczej.
Co zaoferowałeś mieszkańcom Poznania? Jeden z posłów PiS stwierdził, że z listy Koalicji Obywatelskiej do Sejmu weszli politycy wiecowi, a nie merytoryczni.
Uważam, że jestem osoba aktywną. Jasne, że nie mam doświadczenia takiego jak niektórzy politycy, ale uważam, że świeże spojrzenie to też jest wartość. W trakcie kampanii chciałem pokazać obecność wśród ludzi. Odwiedziłem wszystkie gminy powiatu poznańskiej, wszystkie dzielnice Poznania, razem z moją załogą pukaliśmy od drzwi do drzwi. Nie rozdawaliśmy ulotek, chodziliśmy z pieczątkami, bo oszczędzaliśmy papier. W ten sposób nawiązaliśmy kontakt z mieszkańcami. Przez kolejne lata chciałbym tę więź pogłębiać, żeby wszyscy wiedzieli, że mają gościa na Wiejskiej, którym jest tam właśnie dla nich. Zależy mi na powrocie do korzeni poselstwa, czyli posłannictwa, chciałbym być pomostem między społeczeństwem i polityką.
Jaki masz plan działania na pierwsze 2-3 miesiące? W jakich komisjach chcesz zasiadać?
Myślę o czterech tematach, które są mi bliskie ze względu na moje wykształcenie czy zainteresowania. To dbanie o transport publiczny, kluczem będzie to przywrócenie funkcjonalności dworca kolejowego. Do tego ekologia, walka o edukację, kulturę, podwyżki dla nauczycieli, praworządność, czyli o to o co walczyłem organizując przez dwa lata Łańcuchy Światła. Chcę, by każdy obywatel i obywatelka mieli zapewnione prawo do niezawisłego, sprawiedliwego sądu. Zależy mi także na reformie sądownictwa, ale prawdziwej, nie wymianie kadr, a usprawnieniu systemu. Chciałbym dostać się do Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka, wykorzystując już gotowe rozwiązania, np. projektów Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia. Dotyczą one m.in. rozdzielnia funkcji prokuratora generalnego od ministra sprawiedliwości, uniezależnienia Krajowej Rady Sądownictwa i wprowadzenia tam nadzoru obywatelskiego. Niezależnie jednak od tego, jak ciężkie będą warunki, chcę być kroplą, która drąży skałę i walczyć o wartości ważne dla poznaniaków i poznanianek.
W Sejmie wylądujesz w klubie KO. Już teraz pojawiają się głosy, że trzeba zmienić jednego z liderów Koalicji Grzegorza Schetynę.
Trudno jest obwiniać jedną osobę za wynik, który daleki jest od satysfakcjonującego. To szerszy problem, dotyczący nie tylko samego Grzegorza Schetyny, Platformy, czy Nowoczesnej, ale także lewicy. Świat polityki odkleił się od społeczeństwa, co widać w Stanach Zjednoczonych, czy Anglii, co przełożyły się na wybór Trumpa, czy brexit, a w Polsce na zwycięstwo PiS.
Nie jest tak, że największym problemem opozycji od kilku lat jest brak wiarygodności?
Słusznych zarzutów jest masa. Może to być kwestia wiarygodności, rozbieżności oczekiwań wyborców, dlatego trzeba się zastanowić, przeanalizować wyniki w całej Polsce i na tej podstawie wysnuć konkretne wnioski, zwłaszcza, że przed nami wybory prezydenckie. W tej chwili ważne jest to, że udało się zwiększyć frekwencję wyborczą do ponad 60 proc.. To sukces nas wszystkich, bo jako społeczeństwo staliśmy się bardziej dojrzali. Teraz trzeba do tych ponad 30 proc. dotrzeć.
Widziałbyś prezydenta Jacka Jaśkowiaka rzucającego rękawicę Andrzejowi Dudzie?
Wydaje mi się, że jest kilka nazwisk, które są brane pod uwagę. To niesamowite, że Jackowi Jaśkowiakowi udało się wygrać dwa wybory samorządowe z rzędu. Nie wykluczałbym zatem takiej ewentualności, ale myślę, że jest jeszcze za wcześnie na podejmowanie takich decyzji. Poznań staje się jednak po raz kolejny punktem odniesienia na politycznej mapie Polski. Fajnie, że prezydent Poznania jest brany pod uwagę jako kandydat na pierwszą osobę w państwie. Trzeba jednak pomyśleć, kto byłby najbardziej skuteczny w tej rywalizacji.
A sam widziałbyś siebie w roli prezydenta Poznania?
Wiele osób mnie pyta kim chciałbym być za 10 lat. Skupiam się jednak na "tu i teraz", dlatego cieszę się, że zostałem posłem, ale nie zamierzam rezygnować z Rady Osiedla Święty Łazarz. Chcę pokazać, że demokracja na najwyższym i najniższym poziomie jest tak samo ważna. Wiele może się wydarzyć w kolejnych latach, ale najważniejsze jest to, by być razem z ludźmi, skutecznie reagować na wszystko co będzie się działo.
Chcesz otworzyć Sejm na obywateli?
Absolutnie. Mam wiele marzeń, w tym wspólne pieczenie pizzy przed Sejmem, czy piknikowanie, od którego zaczęła się moja działalność publiczna. Tę energię obywateli chcę wnieść do Sejmu, otworzyć płoty, które w ostatnich latach stanęły na Wiejskiej. Chciałbym również oprowadzać ludzi po izbie posiadającej niesamowitą architekturę, opowiadać im jak tworzone jest prawo.
Udało Ci się otworzyć Międzynarodowe Targi Poznańskie - gdzie pracowałeś - na miasto?
Udało się dokonać fuzji Targów z Centrum Kultury Zamek, dlatego w ubiegłym roku stworzyliśmy największe imieniny Św. Marcina w historii. Były w nie zaangażowane setki osób, do tego sama parada posiadała kilkadziesiąt elementów. Wzięły w niej udział tysiące ludzi. To wielki powód do dumy, że 11 listopada w Poznaniu polega na byciu razem, spędzaniu czasu z rodziną, a nie starciach i okrzykach, które odbiegają od lokalnego patriotyzmu.
Dlaczego w czerwcu zakończyłeś współpracę z MTP? Część pracowników twierdzi, że się tam nie przepracowywałeś.
Były momenty, że wypruwałem sobie flaki dla jednej z najwspanialszych firm nie tylko w Poznaniu, ale i w Polsce. Spędziłem trzy miesiące w Katowicach, gdzie od rana do nocy organizowaliśmy szczyt klimatyczny, co było niesamowitym doświadczeniem. Jestem Targom gigantycznie wdzięczny, dlatego spóła wie, że może na mnie liczyć w Sejmie. Mam nadzieję, że podobnie jak poseł Szymon Szynkowski vel Sęk, który przyczynił się do zorganizowania Szczytu Bałkanów Zachodnich, będę mógł wspierać podobne inicjatywy. Na MTP nie mogłem już jednak usiedzieć dłużej, bo po wyborach do Parlamentu Europejskiego poczułem się absolutnie załamany. Byłem też rozczarowany postawą opozycji i kampanią, dlatego stwierdziłem, że pora pokazać jak się samemu rozumie politykę.
A pracę na MTP pytam nie bez kozery. Wiele osób, z którymi współpracowałeś narzeka, że nie wywiązywałeś się w przeszłości ze swoich zobowiązań. Tak twierdzą między innymi byli pracownicy galerii miejskiej Arsenał, czy pracownicy CK Zamek. Z kolei z lewicy płynęły głosy, że starałeś się o miejsce na ich liście, po czym znikałeś. Jesteś osobą wiarygodną?
Przez ostatnie 10 lat pracowałem z setkami osób przy wielu projektach zarówno w Poznaniu, jak i Warszawie, czy Wrocławiu. Dotychczas miałem zaszczyt współpracować z takimi festiwalami jak Malta, przez pięć lat organizując akcję Parking Day, budziliśmy wtedy miasto do życia, robiliśmy ogródki gastronomiczne, a w tym roku zamieniliśmy skwer Eki z Małeki w plac z prawdziwego zdarzenia. Razem z festiwalem Miasto Movie i Stowarzyszeniem Miasto Movie od kilku lat organizujemy pokazy kinowe. Tych doświadczeń kulturalnych, miejskich jest masa. Jako poseł będę starał się to społeczeństwo obywatelskie wspierać, walcząc o większe środki na kulturę, organizacje pozarządowe, bo jest to pole do budowy współpracy i wspólnoty. Małe, lokalne historie naprawdę jednoczą ludzi.
To jak to było z Twoją współpracą z lewicą? Przed wyborami pojawiłeś się w ich komitecie, zgłaszając chęć startu z ich listy.
Byłem na kawie z jedną z kandydatek, a nie w komitecie. Od kiedy pamiętam zapraszano mnie do startu w różnych wyborach – samorządowych, europejskich, parlamentarnych. To dla mnie wielki zaszczyt, że byłem brany pod uwagę jako kandydat z tak wielu list, bo przy wyborach samorządowych chyba tylko z PiS nie rozmawiałem. Przed wyborami parlamentarnymi nie otrzymałem od lewicy satysfakcjonującej propozycji, dlatego wybrałem ostatnie miejsce na liście KO. Cieszę się, że z niej wystartowałem, i że Koalicja otworzyła się na nowe, niezależnie osoby.
Nie będzie tak, że Franek Sterczewski po kilku miesiącach pracy w Sejmie znudzi się lub odejdzie do klubu lewicy?
W sytuacji opozycji, to w jakim jest się klubie jest drugorzędne. Potrzebna jest szeroka współpraca wobec parlamentarnej większości. Jako poseł chcę szukać wspólnych mianowników ponadpartyjnie, bo takie kwestie jak czyste powietrze, środowisko, nowoczesna i uczącą współpracy edukacja jest wartością wszystkich, niezależnie od tego, czy ktoś jest bardziej liberalny, lewicowy, czy konserwatywny. Ktoś może powiedzieć, że to naiwne, ale taki mam właśnie pomysł na politykę.
W Sejmie będziesz bardziej Frankiem, czy Franciszkiem?
Postaram się być już na zawsze Frankiem, kimś kto jest blisko, na wyciągnięcie ręki, i z kim można się skontaktować, kto jest gościem bez krawata, szuka nowego języka, pól do współpracy. Potrzeba nam zwykłych ludzi w Sejmie, zwykłego gościa z Łazarza. Mam nadzieję, że w kolejnych wyborach do polityki trafi więcej ludzi "z ulicy" przypominających Jacka Kuronia, a nie wyszkolonych polityków w garniturach za miliony monet. Zrobię wszystko, by być ludzkim posłem.