Wyłączcie te światła
Dla tych nie z Krakowa: osiedle Ruczaj to wielki, betonowy lejek, którego dzióbkiem jest skrzyżowanie ulic Grota-Roweckiego z Kobierzyńską.
To jedyna droga do centrum miasta i na tej drodze są bezsensowne światła. Zielone trwa w godzinach szczytu, uwaga, trzy sekundy, więc zanim np. pan Adam skuma, że trzeba włączyć pierwszy bieg jest już po wszystkim; sznur samochodów na Adama trąbi, on pod nosem złorzeczy zadzierając głowę do góry, żeby za minutę wbić się w swoje trzy sekundy.
Adam nie jest z Krakowa, nie bardzo kuma tutejsze tempo czasu, ale to nie jego wina. Trochę lepiej jest w przypadku pana Nerwusa, który ma porsche i rusza z kopyta. Za nim jednak znowu stoi Adam, w związku z tym Józek w renault zdąża, albo nie. W sumie jest tak, jakbyśmy zamówili obiad, długo czekali, w końcu kelner przyniósłby talerz i natychmiast go zabrał, zanim zdążylibyśmy chwycić za widelec.
Trzy dni temu światła się zepsuły i po raz pierwszy od dwóch lat na skrzyżowaniu nie było korków, zdarzył się ten sam cud, co pod dworcem głównym: kierowcy nagle zostali zmuszeni do myślenia, czujności i odpowiedzialności.
Raczej nikt nie został ranny, nie widziałem żadnej stłuczki, które to zresztą się tam dość często zdarzają przy włączonych światłach i będą zdarzać coraz częściej, bo Józek codziennie posuwa się o krok dalej. Jeszcze niedawno wjeżdżał tylko na żółtym, ostatnio pędzi wraz z zapaleniem się czerwonego. Nawet ja łapię się na tym, że bywam Józkiem.