Zakola i meandry: Diabły wyskoczyły z pudełka
Pan Bogdan spodziewał się, że tak się w końcu stanie. I proszę bardzo: diabły wyskoczyły z pudełka. Kościół zażądał całkowitego zakazu aborcji. Także w przypadku ciąży pochodzącej z gwałtu i takiej, która może zabić przyszłą matkę.
Rządzący, chcąc nie chcąc, skwapliwie przyznali rację. Teraz tylko odpowiedni projekt wskoczy do Sejmu. Większość usłużnie go uchwali, swój Senat zatwierdzi, a zaprzyjaźniony prezydent przyklepie. Ta sprawa w sumie powinna być daleko od pana Bogdana i nie dotknie go w żaden sposób. Jednak zawsze wścieka go, że ktoś chce narzucić swój punkt widzenia innym. Jeśli ktoś kieruje się zasadami, które wyznaje, zasługuje na wielki szacunek.
Pan Bogdan podziwia tych, którzy postępują w ten sposób. Czemu jednak narzucają swoją wolę innym? Czemu chcą swój punkt widzenia uzbroić w paragrafy, zakazy i groźby zamknięcia w więzieniu? Tego zrozumieć nie sposób. Od tygodnia słyszy z telewizora takie głupoty, potok słów różnych oszołomów, którzy teraz osobliwie nabrali wiatru w żagle. Do niedawna uważani byli za wesoły margines. Gości, których warto zaprosić do studia, bo zawsze coś fajnego chlapną albo strzelą jakąś głupawką. Dziś są głównymi dyskutantami, wytyczają kierunki, wskazują drogowskazy moralne i kamienie człowieczeństwa.
Pan Bogdan ostatnio, podczas jakiejś debaty, tak się wkurzył, że urwał jednemu mądrali w pół zdania i zaczął nagle oglądać film science fiction. Nie znosi ich, ale tam - choć pokazywali, jak na ziemię spadły ogromne meteoryty, które na dniach ją zniszczą - wyglądało to mądrzej niż to, co gadał koleś w telewizji.
W sumie po tej fali hejtów, dywagacji, wzajemnej agresji, głupich tekstów, szukania wrogów, mówienia, kto jest prawdziwym Polakiem, a kto potomkiem esbeków, pana Bogdana ogarnęła smutna refleksja. W czasach komuny, kiedy normalny świat widziało się na filmach, zawsze sobie myślał, jak by to było u nas, gdyby można było w parlamencie normalnie dyskutować, na zebraniach mówić otwarcie, co się myśli. Jak by to było, gdyby było kilka partii, a ludzie mogli się zrzeszać w związku hodowców kanarków, fanów twardych gruszek, wyznawców spaghetti i czego tam jeszcze.
Wydawało mu się, że może być tak fajnie, jak na tych filmach. Po pierwsze: nie przewidział, że kiedykolwiek do tego dojdzie. To wydawało mu się czymś tak niemożliwym, jak wizyta Marsjan. Po drugie: absolutnie nie zakładał, że jeżeli nawet kiedyś będziemy mieli demokrację, to Polacy potrafią najbardziej sprawny system tak rozkręcić, tak rozmontować, że najpierw zacznie piszczeć, potem zazgrzyta, a już niedługo może przestać w ogóle działać.