Mecz z Kazachstanem oglądałem we ,,wspaniałych okolicznościach przyrody”. W Bieszczadach, w domku położonym z daleka od siedzib ludzkich. Była piękna pogoda, szykowaliśmy grilla, a w lodówce czekała już piękna, oszroniona buteleczka.
Kiedy do przerwy, mimo braku jakiejś cudownej gry prowadziliśmy 2:0, mieliśmy strzał w poprzeczkę i słupek, przyjaciele namawiali mnie bym porzucił siedzenie przy telewizorze i udał się do stołu biesiadnego, bo w tym meczu nie może się nic już zdarzyć. Ponieważ futbol wymaga ofiar postanowiłem tkwić przy telewizorze do końca. Dawno się tak nie wściekłem!
Zepsuli mi cały wieczór, a pieczyste już mi tak nie smakowało. Nie potrafię zrozumieć jak zespół po wyjściu z szatni może być przez 20 minut tak bezradny. Jak zawodnicy, którzy grają w najsilniejszych ligach Europy (kilku na razie jest tylko w składzie) nie potrafią przeciwstawić się ostro i ambitnie walczącym, ale jednak tylko przeciętniakom? Mój redakcyjny kolega wysłał mi SMS z pytaniem czy przed tym spotkaniem znałem jakiegoś piłkarza z Kazachstanu. Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że nie. Odpisał, że zna jednego sportowca z tego kraju. Winokurowa, ale to był kolarz...
Byłem daleki od achów i ochów po mistrzostwach Europy. Śmiałem się z odtrąbiania wielkiego sukcesu, jakim - zdaniem niektórych - był ćwierćfinał. Mimo tego uważałem, że rzeczywiście tworzy się fajny zespół, który po uniknięciu błędów może wreszcie zaspokoić nasz ambicje. Mecz w Astanie tego nie przekreśla, ale stawia pod dużym znakiem zapytania. Kto wie czy stracone w tak głupi sposób dwa stracone punkty, już w pierwszym pojedynku na starcie eliminacji nie stawiają nas w gorszej sytuacji niż rywale.
Te dwa punkty tak by mnie nie martwiły gdyby nie żałosny styl i bezradność jaką prezentowaliśmy. Także była jakaś dziwna nerwówka, niepotrzebne zachowania, jak choćby trącanie nogą przez Kamila Glika leżącego rywala, co było po prostu fatalne. Nie rozumiem też, że trener praktycznie nie robił zmian, nie reagował na coraz gorszą sytuację na boisku. Tak czy inaczej zaczęło się słabo, źle i niemiło. W poniedziałek rano obejrzałem memy i przeczytałem dowcipy jakie na temat naszego wspaniałego początku eliminacji wyskoczyły niczym grzyby po deszczu. Najbardziej podobał mi się komunikat mówiący o tym, że jeden z polskich piłkarzy nie wrócił z kadrą do Polski. Powód? Nie trafił w bramkę na lotnisku...
Mam nadzieję, że Legia zrobi mi jakąś przyjemną niespodziankę. Wielu mówi, że nie ma na to szans. Jednak ja, niepoprawny optymista, ciągle w to wierzę. Najlepszy lubuski zespół, piłkarski Falubaz, zebrał baty u siebie. To jest bardzo niepokojące i kolejny raz unaoczniło jak temu zespołowi brakuje kogoś doświadczonego i to w każdej formacji. Trzeba pomyśleć jak jesienią wyrwać ile się da punktów, a w zimie się wzmocnić. W przeciwnym razie będzie spadeczek...
Polska Liga Koszykówki podała terminarz rozgrywek. Zawodnicy Stelmetu znów w Boże Narodzenie będą musieli grać, bo w drugie święto czeka ich mecz z Zgorzelcu z Turowem. I bardzo dobrze bo będzie można się oderwać od świątecznego stołu i popatrzeć na ciekawe, mam nadzieję, widowisko.