Czy znów nas czeka przekleństwo liczby dziesięć? Tyle medali zdobyliśmy na trzech kolejnych igrzyskach. I nie trzeba przekonywać, że nikogo to nie zadowoliło. W Rio ma być inaczej. Zobaczymy.
Na razie do tej krytykowanej "dychy" brakuje nam trzech krążków. Może się uda? Najbardziej wkurza mnie sytuacja w której zawodnik klasyfikowany na, powiedzmy, trzecim miejscu w świecie zajmuje 18 lokatę i jeszcze opowiada dyrdymały o tym, że na igrzyskach jest mocna stawka, walczył, ale nie dał rady i w sumie to jest zadowolony. Zupełnie inaczej patrzę na sportowca, który wprawdzie zajął ósme albo dziesiąte miejsce, ale pobił rekord życiowy, walczył z całych sił i dał z siebie wszystko.
Po niedawnych lekkoatletycznych mistrzostwach Europy, gdzie wygraliśmy klasyfikację medalową, a które wielu zawodników potraktowało tylko jako poligon przed igrzyskami, niektórzy uznali, że już jesteśmy potęgą. Rio pokazuje trochę nam do niej brakuje... I nie ma co narzekać, że tak mało się o lekkoatletach mówi i pisze. O Anicie Włodarczyk piszą i mówią wszyscy. Bo zrobiła co powiedziała, nie zawiodła, walnęła rekord świata, pokonała rywalki i jest wielką gwiazdą. I tak to działa...
Pisałem niedawno, że wściekłem się po kolejnym słabym występie Legii. Nie będę więc cytował tego co wykrzyczałem kiedy w sobotni wieczór, siedząc spokojnie z przyjaciółmi przy grillu i schłodzonej, zobaczyłem końcowy wynik najlepszej polskiej drużyny w meczu z outsiderem tabeli. Już wcześniej co pewien czas zaglądałem na rezultat 0:0 mnie irytował, a co powiedzieć o 1:0 dla rywali? Bramkarz Legii Arkadiusz Malarz, do którego nie można mieć żadnych pretensji, fajnie to podsumował przed kamerami. ,,K.....a obudźmy się w końcu, bo wszystko nam ucieknie”. Czekałem na to przebudzenie w Irlandii, w jednym z ważniejszych meczów klubu, któremu niestrudzenie kibicuję w ostatnich latach. Pomyślałem, że jak tam będzie dobrze wybaczę im różne głupie wpadki z początku sezonu. Kiedy piszę te słowa nie wiem jak im poszło. Mam nadzieję, że wreszcie dobrze.
To dziwne, ale wolę piłkę, która tu nieustannie dołuje. Cóż, tak mam, ale na szczęście to jeszcze nie jest zabronione
Do żużla podchodzę bez emocji i empatii tak charakterystycznej niemal dla wszystkich mieszkańców naszego wspaniałego regionu. To dziwne, ale wolę piłkę, która tu nieustannie dołuje. Cóż, tak mam, ale na szczęście to jeszcze nie jest zabronione. Muszę przyznać, że niespodziewanie bardzo podobały mi się ostatnie derby w Gorzowie. I to nie dlatego, że wygrał Falubaz, bo gdyby był wynik odwrotny powiedziałbym to samo. Fajna jazda, żadnych fauli, podjazdówek, nerwówek i pyskówek (myślę o zawodnikach, bo kibice nie wyszli poza standard, czyli wrogie okrzyki, wyzwiska i głupie napisy). To była jazda na wysokim poziomie, walka na całego, ale fair. Oby takich pojedynków było jak najwięcej!
Dyskutowaliśmy w miłym gronie o dopingu w sporcie. Kolega, który akurat przypadkowo obejrzał podnoszenie ciężarów stwierdził: - Nie przekonujcie mnie nawet, że kobieta ważąca 50 kilogramów jest w stanie bez wspomagania podnieść nad głowę żelastwo ważące 150 kilogramów.
I nie dał się przekonać, że to możliwe...