Takiej jednomyślności nie było nawet w czasach komuny. Po raz pierwszy byłem na zebraniu związku sportowego czy klubu, kiedy nikt nie zapisał się do dyskusji, nikt nie opowiedział o swoich bolączkach, czy chociaż pochwalił się swoimi sukcesami! Dosłownie nikt.
A przecież zebrali się działacze nie jakiejś niszowej dyscypliny grupującej w regionie setkę ludzi, a przedstawiciele piłki nożnej! To było straszne, wstydliwe i wiele mówiące o kondycji tych, którzy zajmują się w tym regionie futbolem. Jeden człowiek chciał zabrać głos, podzielić się swoimi wątpliwościami, zaapelować o, jego zdaniem, potrzebne zmiany i kandydować na prezesa. Dano mu pięć minut. Kiedy przekroczył czas przewodniczący mu przerwał i wypędzał z mównicy. Kiedy nie chciał, ruszyli się ochroniarze gotowi siłą zawlec go na miejsce. Na szczęście do tego nie doszło.
Najsmutniejsze było to, że ów człowiek to nie ktoś nawiedzony, opowiadający dyrdymały, ale emerytowany generał dywizji, ktoś związany z futbolem, kiedyś prezes Promienia Żary. Wystarczy wpisać jego nazwisko w necie i poczytać w Wikipedii. Są tam wymienione misje wojskowe, ordery i inne dokonania generała. I komuś takiemu nie pozwolono mówić! To dramat po prostu. Nie wiem czy Janusz Bronowicz, bo o nim mowa, miał udokumentowane zarzuty, czy jego pretensje do zarządu i prezesa są uzasadnione. Wiem jedno: nie wolno nikomu zamykać ust. Szczególnie podczas walnego zebrania sprawozdawczo-wyborczego!
Dodam jeszcze, że nie pamiętam wyborów gdzie poprzedni zarząd podawał niemal w całości swoje kandydatury, a zebrani bez mrugnięcia okiem głosowali na nie blokiem! Bywało, że gdzieś tam wielu członków zarządu i prezes dostawało reelekcję, ale żeby to głupio nie wyglądało i po to by zachować twarz pozorowano dyskusję. Tu pojechano bez trzymanki. - Jesteśmy dobrzy idziemy właściwą drogą i poprowadzimy was dalej. Co wy na to? powiedział zarząd. - Tak, byle szybko! - odpowiedzieli zebrani.
I nich niektórzy nie narzekają, że Ziemia Lubuska się w futbolu nie wyróżnia. Owszem, nie mamy nawet zespołu w lidze centralnej. Jeśli jednak chodzi o wybór zarządu i prezesa jesteśmy ekstraklasą z wielkimi szansami na Ligę Mistrzów. Jestem pewien, że w żadnym regionie tak szybko, bez problemów i dyskusji nie dokonano wyborów. W ten sposób możemy przejść do historii polskiej piłki nożnej.
Najciekawsze jest to, że kuluarach działacze i trenerzy narzekają. Kiedy trzeba było wyjść i powiedzieć co ich boli, milczeli. Po obradach zapytałem jedynego odważnego czemu przed wyborami nie zapewnił sobie poparcia jakiejś grupy działaczy, nie lobował za swoją kandydaturą. Odpowiedział, że próbował, ale wszędzie mówiono mu, że nieoficjalnie mogą przyznać mu rację, ale nie chcą się narazić obecnemu szefostwu w myśl zasady że "milczenie jest złotem".
O futbolu niestrudzenie piszę od wielu lat. Ciągle czekam, że coś się stanie, zmieni i Ziemia Lubuska nie będzie piłkarską pustynią. Mimo różnych przeciwności gdzieś tam zawsze była jakaś iskierka. Po sobotnim zebraniu związku straciłem wszelką nadzieję...